sobota, 29 listopada 2008

Czas wróżb...

Sobotni wieczór...
Sączę winko czerwone i czuję sie nijak.
Czas wróżb...
Kiedyś wróżyła mi cyganka...wyciągnęła ode mnie największy banknot jaki miałam.
Przecież szczęście...nie odmawia się.
Nie miałam na bilet powrotny...
To było dawno...spotkała nas w parku, byłam z chopakiem , który i tak w końcu oznajmił mi,że kocha moją najlepszą koleżankę....czy tak przewidywała wróżba- nie pamiętam...
A ja...nawet odważyłam się wyskoczyć z pociągu......dla niego.....
Matko jedyna...jeszcze do dziś mnie ciarki przechodzą na samą myśl.
Szczeniackie pomysły...szczeniacka miłość...tylko ból taki dorosły....
I myślę sobie,że czasami dobrze jest uruchomić przycisk "delete"...wymazać z pamięci i już....
A to nie takie proste...

czwartek, 27 listopada 2008

Mam ochotę pomarudzić....

Cholerka, nawet na to mi nie pozwolą......
:(((

poniedziałek, 24 listopada 2008

Kobiecość...

Zwyczajny poranek...
Spoglądam w lustro, czeszę włosy, nakładam krem, robię delikatny makijaż...
Wychwytuję ten szczególny kolor, przy którym oczy mają swój blask.
Wydłużam rzęsy tuszem....i czuję się kobietą.
To trochę niesprawiedliwe.

Kiedyś chciałam być chłopcem...może dlatego,że chłopcy mają łatwiej...
a może liczyłam,że inna płeć pozwoli mo odczuć większą miłość rodziców.
Przecież ciągle byli niezadowoleni, ciągle nieakceptowali mnie...moich decyzji...
Nie rozumieli moich pragnień...ot....normalność...!
Znajomi zwracali się do mnie jak do chłopaka, moje imię miało męskie zdrobnienie...
Czy to chore?

Byłam młoda, mogłam wykorzystać każdy swój atut kobiecości....a czułam się facetem...
Teraz czuję się kobietą...zamkniętą w powierzchowności nieidealnej...
Jestem pełna oczekiwań......i świadomości,że one nie mają szans na spełnienie.

niedziela, 23 listopada 2008

Wspomnienia...

Biały puch...
Zanurzyłam w nim dłonie, poczułam zimno...
Zamknęłam oczy...

Powróciło to, co już nigdy nie powróci...
Skąd wiem? Nie wiem... to chyba przeczucie...
Siedzieliśmy w barze na Jaworzynie.
Sypał śnieg... mocniej i mocniej...
piliśmy wino grzane a nasze oddechy spotykały się w pół drogi...
Nasze oczy ogrzewały zawiłe przestrzenie pragnień...
Delikatny biały puszek przemienił się w ogromną śnieżycę.
Zamknąłeś mnie w swoich ramionach, ogrzałeś pocałunkami, ochroniłes przed chłodem....
Dlaczego nie chciałeś obronić naszej miłości.......?
Dlaczego?